sobota, 2 listopada 2013

5. Lioness

*Michelle*
Kilka kilometrów było już za nimi. Spokojnie kłusowały po leśnej ścieżce, słońce przyjemnie grzało. Michelle bardzo polubiła jazdę konną. Pragnęła wręcz rozwijać tę umiejętność . W sumie, to brakowało jej pianina. I Axla. I herbaty. Ale miłość do koni była wprost miłością od pierwszego wejrzenia. Wcześniej nawet nie myślała, by spróbować tego sportu. 
- Jak myślisz, gdzie oni mogą być? Powoli się męczy. - Pogładziła po grzywie Sorcress.
- Myślę, że nie daleko. Przecież, zanim Bilbo się zdecyduje, że chce wyruszyć z kompanią, trochę czasu minie. - Odparła Michelle.
- Zróbmy przerwę.
Przeszukały dokładnie swoje kieszenie, w nadziei znalezienia jakiegoś jedzenia. Niestety nic nie znalazły, prócz chusteczek higienicznych. Bardzo bały się o konie. Przecież, były im teraz potrzebne, a jakby nie daj bóg coś się stało, nie ruszyły by się z miejsca.
- Dziwne, że się nigdy wcześniej nie poznałyśmy. Jakoś nie miałyśmy okazji pogadać ani nic.- odparła Nathalie.
- Wiesz, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. A przecież jesteśmy rodziną. I jeszcze Tolkien. Taka więź.
- Ja też ją czuję.- stwierdziła Nathalie i uśmiechnęła się. - Przeraża mnie to czasem.
Przegadały kilka godzin, aż do południa. Później, zdecydowały się ruszyć dalej. Po raz kolejny Nathalie pomogła wsiąść Michelle na ogiera. Powoli się uczyła, ale była pewna, że jakby spróbowała sama nie skończyło by się to dobrze. Las, który je okalał, był tajemniczy i przerażający, ale właśnie to sprawiało, że był piękny. Dziewczyny przypominały sobie momenty z książek i dopasowywały do miejsc. Nagle, usłyszały tętent kopyt i ciche głosy. Nathalie natychmiast zeskoczyła z konia i doprowadziła go ku drzewu. Z Knight'em, na którym siedziała Chelle zrobiła tak samo. Rozejrzały się za źródłem dźwięku. Obok wielkiego młynu, ujrzały całą kompanie. Rozmawiali bardzo zawzięcie, lecz dziewczyny nic nie usłyszały. Były za daleko, a oni mówili za cicho. Nathalie opierała się o drzewo, klacz spokojnie stała przy niej. Przyglądała się kompanii, i myślała co robić dalej. Druga blondynka chciała podjechać nieco bliżej. Gdy jechały, mniej więcej widziała jak klacz reaguje na ruchy Nathalie. Gdy mocniej docisnęła łydkę, Sorceress przyśpiesza, do tej pory Chelle swojego konia pośpieszała tylko głosem. Żeby nie robić większego hałasu, postanowiła wypróbować metodę swej towarzyszki. Nieco bardziej cofnęła nogi do tyłu, i mocno ścisnęła boki konia. Najwidoczniej Knight miał wrażliwe boki, i nie potrzebował aż tak "dosadnego" oddziaływania łydki, ponieważ niezadowolony tupnął nogą i zarżnął głośno. Kompania gwałtownie obróciła się w stronę dziewczyn. Twarz Thorina zaczerwieniła się ze złości.
- Co was tu przywiało? Chyba jasno wam powiedziałem, że nie chcemy was więcej widzieć.
- Tak, wiemy. - odpowiedziała Nathalie.- Ale mimo wszystko, weźcie nas ze sobą, pomożemy wam. - uśmiechnęła się.
- I tak nie macie nic do zaoferowania.- stwierdził jeden z krasnoludów.
- Naradźcie się, prosimy. - powiedziała desperacko Michelle.
Krasnoludy odeszły na dalszy plan. Zawzięcie dyskutowały, pewnie na temat dziewczyn. Co jakiś czas było słychać "warto, podobno wiedzą co się wydarzy!" i "one na pewno kłamią, chcą zyskać na naszych skarbach". Nathalie powoli zaczynała się niecierpliwić. Stukała obcasem swoich kowbojek o pień drzewa. W końcu zapadł werdykt.
- Dobrze.- przemówił Gandalf. - Wspólnie zadecydowaliśmy, że możecie z nami iść. Ale nie odpowiadamy za wasze mienie, zdrowie czy życie.
Dziewczyny nie posiadały się ze szczęścia. Jednak niektórzy nie byli zachwyceni nową sytuacją.
- Ruszajmy! - krzyknął Thorin.
Zadowolone przyjaciółki wsiadły na swe konie. Towarzyszyły tak bliskim ich sercu krasnoludom. To było niesamowite, nie możliwe. Przecież nie dawno ich codziennością była szkoła, nauka, a nie przygody z nordyckimi stworzeniami. Po jakimś czasie przykłusował do nich Bilbo.
- Dzień dobry dziewczęta.- odezwał się przyjacielsko.- Właściwie, to co was tu sprowadza?
- Długa historia. Zresztą, już wam opowiadałyśmy, ale chyba nie słuchaliście.
Bilbo się zaczerwienił. Trafiła w dziesiątkę.
- Ach, przeszłyśmy przez jakieś przejście za meblościanką. Był tunel i bum! Twój dom, panie Bilbo.
- Och, mówcie mi Bilbo. Nie jestem aż taki stary. Ale skąd wy jesteście? Bo przypuszczam, że nie ze Śródziemia.
- Anglia, kojarzysz może? - zapytała Michelle, po czym została mocno szturchnięta przez swoją towarzyszkę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę co powiedziała. - Przepraszam. Z zza granicy. - poprawiła się.
Bilbo na początku nie wiedział co odpowiedzieć, jednak z czasem wyobraził sobie, gdzie może być "zagranica".
- A...- zaczął Bilbo. - Jak się skończy ta wyprawa? Wrócimy prawda?
Michelle przyglądała się całej ekipie. Wiedząc, jak kończy się ta opowieść, zrobiło jej się strasznie smutno. Fili był jednym z jej ulubionych bohaterów. I nawiasem mówiąc-wydawał się całkiem sympatyczny i przystojny. Wiedziała, że nie może dopuścić, aby mu się coś stało. Musiała ich wszystkich uratować. Poczuła się niczym lwica, dbająca o swoje młode. Całkiem przyjemne uczucie. Z przemyśleń wyrwał ją deszcz moczący jej długie, gęste włosy. Rozejrzała się i zauważyła, że nie ma Gandalfa. Przeczuwała, że zaraz Thorin mruknie coś o kolacji i noclegu. I tak właśnie się stało. Po kilku minutach zatrzymali się i rozbili obóz. Nagle, jeden z kuców gwałtownie odbiegł od reszty, budząc poruszenie wśród całej kompani. Tylko Michelle i Nathalie wiedziały co tak naprawdę się stało, a raczej stanie.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajne. Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyny błąd jaki wyłapałam- niemożliwe pisze się razem, w rozdziale jest osobno. c;
    Poza tym bardzo fajnie. Zapraszam też do mnie yer-fior.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń