*Michelle*
Grała tamtego dnia wyjątkowo kiepsko. Nawet jej ulubiona Sonata C-Dur
Mozarta, sprawiała jej problem. Co jakiś czas nerwowo przeczesywała
włosy. Powodem jej nerwów był przyjazd dalekiej kuzynki ojca. Dzwoniła
niedawno, że ma ważną sprawę i nie jest to rozmowa na telefon. Michelle
skrzywiła się natychmiast, bo choć była poważna i można powiedzieć
ponura, nienawidziła dorosłych. Szczególnie rodziny. Bo przecież
zostawili ją samą w wieku 14 lat, a jedyny kontakt to konto bankowe, na
które co miesiąc przysyłali pieniądze na utrzymanie. Gdy zadzwonił
dzwonek do drzwi, siedziała w piżamie przed pianinem z kubkiem herbaty w
dłoni. Wstała i poszła otworzyć.
-Tak?-zapytała z niepokojem.
-Michelle, to ja, Sophie.-odparła wysoka kobieta
Przekręciła
klucz i z trudem otwarła. Sophie była urocza, choć miała około 45 lat.
Jej szczupłą sylwetkę okalała turkusowa sukienka do kolan pasująca do
jej czarnych długich włosów spiętych w warkocz. Gdy tylko weszła do
mieszkania, zaczęła się wszystkiemu przyglądać, ale nie oceniała.
-Herbaty, kawy?
-Czarną herbatę, jeżeli mogę prosić.-uśmiechnęła się przyjaźnie kuzynka ojca.
-Pójdę zaparzyć, a w tym czasie może sobie pani usiąść na kanapie w salonie, korytarzem prosto i pierwsze drzwi po prawej.
Kobieta
posłuchała instrukcji i poszła do salonu. Dom Michelle był ogromny,
znajdował się na ogrodzonej posesji niedaleko szkoły. Choć już kilka lat
uczęszczała do tej szkoły, nikt nie wiedział gdzie dokładnie mieszka.
Przesiadywała bowiem po szkole w pobliskim laboratorium, badając
cząsteczki i atomy. Wychodziła dopiero wieczorem. Tego dnia było
inaczej, zwolniła się ze szkoły, aby przyjąć gościa. Nastawiała wodę na
herbatę, gdy usłyszała krzyk z salonu. Pobiegła i ujrzała biedną Sophie
leżącą na ziemi. Przestraszyła się rudego kota, który niespodziewanie na
nią skoczył, by się przywitać.
-Weź go, ale już!
-Spokojnie proszę Pani, Axl jest grzecznym kotkiem.-sięgnęła po rudzielca i czule przytuliła. Uwielbiała go.
-Na
przyszłość, proszę nie mów do mnie Per Pani, jestem Sophie, ciocia
Sophie, jak tam chcesz. I radzę Ci trzymać koty z daleka ode mnie. Mam
alergię.
Wyniosła Axla pokoju obok, pogłaskała i nakarmiła. Wróciła po herbatę do kuchni i podała ciotce.
-To o czym chciałaś pogadać?
-Słuchaj Chelle. Twoja mama nie żyje.
Nawet się nie poruszyła. Dawno nie widziała swojej matki, dlatego też ich relacje nie były dobre.
-Co z moim utrzymaniem?-zapytała.
-Nie jesteś nawet smutna z powodu jej śmierci?
-Każdym
z nas, można się skaleczyć, jak kawałkiem stłuczonego szkła. Dla mnie,
matka była takim szkłem. Skaleczyłam się nią dość boleśnie.
Nienawidziłam jej.
-Już nie przesadzaj.-westchnęła.-Zostaniesz tu, ale ktoś przyjedzie się tobą zająć.
-Co? Nie, nie nie. Jestem samotnikiem, mieszkam sama.-zaprzeczyła natychmiast.
-Ależ kochaniutka, Steven jest w twoim wieku, ale już normalnie zarabia. Jakoś się dogadacie.
Michelle
chwilę krążyła po mieszkaniu, po czym zaproponowała wspólny spacer.
Przebrała więc się w czarne przetarte spodnie i koszulkę Iron Maiden. Na
górę narzuciła kurtkę jeansową, a stare, dobre glany dopełniły całości.
Sophie spojrzała ze zdziwieniem, w końcu ich rodzina ubierała się
elegancko.
-Gdzie chcesz iść?-spytała ciotka.
-W pobliżu jest park.-powiedziała zatrzaskując za sobą drzwi.
Szły
dobre 10 minut, zanim dotarły do opuszczonego parku Martwych Drzew.
Dziewczyna go uwielbiała. Drzewa tu były mroczne, nawet w lato suche i
bez życia. Nikt tu nigdy poza Michelle nie przychodził. Samotność była
jej ulubionym uczuciem. Uwielbiała tu przesiadywać, czytać Tolkiena i
pisać wiersze. Miejsce było po prostu magiczne.
-Możemy usiąść?-wysapała Sophie.
-Jasne, tu jest ławka.-wskazała ręką.
Usiadły
i chwilę rozmawiały o Steven'ie. Z opisów wydawał się sympatyczny,
uczciwy i opiekuńczy. W pewnym momencie Sophie zapytała:
-Gdzie masz telefon, nie piszesz ze znajomymi? To dziwne, moje córki cały czas tylko z tym ustrojstwem..
-Chciałabym żyć w latach 80' ubiegłego wieku. Nie lubię nowoczesnej technologi.
Pobyt
w parku zakłócił ulewny deszcz. Ciotka pożegnała się i pobiegła do
samochodu. Michelle wolnym krokiem skierowała się ku posesji. Kochała
deszcz. Był jej przyjacielem, tak jak Axl, pianino czy gramofon.
-Axl, chodź do mnie.-wyszeptała, gdy tylko otworzyła drzwi domu.
Kot
miał bardzo dobry słuch. Gdy tylko słyszał szept Michelle, od razu
przybiegał. Tym razem było inaczej. Stała przez dwie minuty i czekała,
ale na marne. Skierowała się więc do pokoju, gdzie Axl jadał i spał, ale
nie było go tam. Poszła więc do kolejnego pokoju i szukała. I tak
zwiedziła wszystkie pokoje w calutkim domu. Każdy zakątek. A zwierzaka
nigdzie nie było. Usiadła zrezygnowana na sofie w salonie. Wiatr z
wielką siłą wleciał do pokoju. Kto zostawił otwarte okno? Pomyślała, że
może kot przez nie wyskoczył. Wyjrzała, ale nie zauważyła rudzielca.
Dopiero, gdy dokładniej się przyjrzała dostrzegła mężczyznę trzymającego
Axla na rękach. Chłopak miał czarne loki, a ubrany był w spodnie w
kratę i skórzaną kurtkę. Od razu jej się spodobał. Wybiegła z domu, aby wziąć biednego kota.
-Mogłabym?-szepnęła i wskazała na rudzielca.
-To twój?
-Tak.
-Proszę-oddał
z największą delikatnością kota.-Nie wiesz, gdzie mieszka jakaś
Michelle Young? Jadę właśnie do niej. Och, zapomniałem się przedstawić.
Steven jestem.
-Michelle. Chodźmy, zaraz cali przemokniemy.
Wrócili
tylko po bagaże chłopaka i ruszyli. Axl był cały, tylko zmarznięty. W
trakcie drogi, Michelle czule obejmowała go kurtką Stevena.
-Wielką masz tą posesję.
-Mhm. Niedaleko jest szkoła, zapisałeś już się?
-Żartujesz?
-Nie, dlaczego? Sophie mówiła, że jesteś w moim wieku.
-Mam dwadzieścia lat, dawno skończyłem liceum. Sophie już taka jest, pewnie nawet Ci nie powiedziała, że przyjadę dziś, prawda?
Przytaknęła.
Otworzyła drzwi i weszła pierwsza. Nie wiedziała, gdzie nowy lokator
będzie spać, ale ważne, że był troskliwy i sympatyczny. Odłożyła gitarę
elektryczną Stevena, którą niosła i popędziła położyć kota w legowisku.
Steven w tym czasie czekał w przedpokoju. 'Zrobię nam herbatę'-mruknęła
do siebie. Zagotowała wodę i krzyknęła:
-Co ci zrobić do picia?
-Herbatę z cytryną.
Przygotowała i zaniosła napoje do salonu. Wskazała, żeby szedł za nią. Otworzyła dotąd zamknięty pokój, zapaliła światło.
-Tu będziesz spać, stary pokój mojej matki.
Przebiegł
ją dreszcz. Uwielbiała ten pokój, ale matki nie. Był cały obklejony
plakatami zespołów rockowych takich jak: AC/DC, Rammstein, The Runways,
Guns N Roses. Po lewej stronie stała wielka meblościanka z książkami.
Przypomniała sobie, że już tydzień temu miała wziąć kilka dzieł
Tolkiena, żeby poczytać.
-Wiesz, że mój pokój wygląda podobnie?-ucieszył się Steven.
-To znaczy, że masz dobry gust. A jak książki? Tolkien, fantasy?
-To nie moje klimaty.Gustuję w wojennych.
-Przynajmniej rock.-mruknęła do siebie.-Za dwadzieścia minut obiad, przyjdziesz?
-Tak.
Wyszła
i popędziła do kuchni. Miała w lodówce sałatkę z mozzarellą i
pomidorem. Postawiła ją na stole, a obok ustawiła talerz z chrupkim
pieczywem. Nie jadała mięsa, była wegetarianką od czterech lat.
Przypomniało jej się o herbacie, którą wyniosła do salonu. Zabrała ją i
położyła kubki obok talerzy. Siadła jeszcze przy pianinie i zaczęła
grać. Po chwili chłopak przyszedł zwabiony dźwiękiem muzyki klasycznej.
-Jedz.-szepnęła z nad pianina.
-Pięknie grasz. Uwielbiam ten utwór.
Wstała
i wyjęła z szafki saszetkę z karmą dla kota. Lekko ją zemdliło od
zapachu mięsa, ale dla Axla wszystko. Wysypała zawartość do miski kota i
wróciła do lokatora.
-Opowiedz coś o sobie.-odparła Michelle.
-Mam
na nazwisko Adler, gram na gitarze elektrycznej. Słucham rocka. Co by
tu jeszcze powiedzieć? Nie jestem synem Sophie, zaadoptowała mnie.
Pracuję w sklepie muzycznym. Jestem wegetarianinem.
-To dobrze. Ja też.
Wzięła talerz i wsadziła do zmywarki. Dopiła herbatę i powiedziała:
-Dobranoc, łazienka jest obok twojego pokoju. Masz tam ręcznik i wszystko co jest potrzebne do przeżycia.
-Dobranoc.
Światła
w całym domu były zgaszone. Już powoli odpływała do Krainy Morfeusza,
kiedy usłyszała głośne pukanie. Zmęczona powoli poszła otworzyć drzwi.
Nie spodziewała się osoby, którą ujrzała...
Moim zdaniem do poprawy:
OdpowiedzUsuńZa bardzo skupiacie się na opisach głównej bohaterki, które są zbyt widoczne i źle się je czyta. Lepiej by było gdybyście bardziej wplatały je w opowiadanie, niż umieszczały pełny opis ubierającej się Michelle. I trochę za mało akcji, wstęp nie jest zbyt emocjonujący. Nie zorientowałam się za bardzo kiedy to się dzieje. Jest noc czy dzień? Ponad to robicie z bohaterki samotną, mhroczną, skrzywdzoną i nienawidzącą wszystkiego nastolatkę. Po za tym za bardzo skupiacie się na jej kocie, który był wspominany przy każdej sprzyjającej temu okazji, a konkurowała z nim tylko herbata, która również pojawiała się za każdym razem kiedy było to możliwe. Wyniosła Axla pokoju...- czegoś tu chyba brakuje. Robimy spację między myślnikami.
No i to chyba będzie na tyle.
Przepraszam, że zaczęłam od krytyki, ale chciałam mieć ją szybko za sobą. Po za tym opowiadanie całkiem niezłe, mam nadzieję, że rozkręcicie się w miarę pisania. Macie swój styl i jakiś pomysł, myślę, że jeżeli dobrze go wyrazicie w słowach to to będzie naprawdę coś.
Serdecznie pozdrawiam Arkadia
Po pierwsze, od razu pragnę wyjaśnić, że każda z nas, pisze swój rozdział osobno. Ten pisała Michelle, ja pisałam drugi. Oczywiście podczas pisania konsultujemy się, żeby jedna nie pisała czegoś innego, a druga też zupełnie o czymś innym. ;) Każda bohaterka jest inna, kreujemy je tak, jak nam to odpowiada :) Osobiście moja bohaterka, na drugim blogu, jest małomówna i raczej trochę lekkomyślna. Tworząc swoje postacie, chcę, żeby były inne. Anie, takie same, jak na każdych innych blogach, chcę żeby miały swój charakter ;) Hmm. Myślę, że kot tu w niczym nie przeszkadza, ale fakt, herbata pojawiła się kilka razy :P o cóż, może i masz rację, ale w razie czego chciałam powiedzieć, jak ja to widzę :) Ale dziękujemy, na pewno weźmiemy to sobie do serca, będziemy się poprawiać :) Dzięki, że wpadłaś, również pozdrawiam ;D
UsuńSpoko, ja powiedziałam tylko jak ja to widzę. Ogólnie podoba mi się wasz blog, więc sądzę, że wszystko jest ok.
OdpowiedzUsuńArkadia :)
Spoko, dziękujemy. Chciałam tylko wyjaśnić c: Ja wezmę sobie uwagi do serca X'D
UsuńSuper, cieszę się c: