niedziela, 22 września 2013

3. Voyage

*Michelle*
Budzik jak zwykle zadzwonił o godzinie 6:15. Zwlekła się z łóżka, zrzucając przy tym biednego Axla. Ten miauknął niezadowolony i wrócił na swoje posłanie. Ona zaś popędziła do łazienki. Wzięła krótki, zimny prysznic. Wysuszyła włosy i nałożyła na twarz krem nawilżający. Nie malowała się za dużo, czasem podkreślała tylko oczy kredką. Kiedy dziewczyna była w łazience w dwa pokoje dalej słodko spał Steven. Michelle nie sądziła nawet, że w ciągu jednego wieczoru może się zakochać w chłopaku. Nie była nigdy zainteresowana płcią przeciwną, wolała chemię i piano. Teraz, gdy wciągała na nogi wąskie spodnie, myślała jakby stać się interesującą dla takiego chłopaka jak on. Przemyślenia przerwał jej głośny dzwonek telefonu. Starała się zlokalizować źródło dźwięku. Pomyślała, że to komórka Stevena. Otworzyła delikatnie drzwi i zauważyła tylko śpiącego Adlera. Była pewna, że to stąd dochodził dźwięk. Przyszła jej jeszcze do głowy Nathalie, śpiąca w salonie. Udała się więc do pomieszczenia z wielkim żyrandolem. Zobaczyła tam koleżankę czytającą jedną z jej ulubionych książek-hobbita.  
-I jak się spało?
Początkowo Nathalie nie usłyszała Michelle. Dopiero po chwili, gdy podniosła głowę z nad pięknego wydania dostrzegła stojącą w progu panią domu.
-Cześć.-mruknęła.
-Skąd to masz?-warknęła wskazując na przedmiot.
-Eeeeee.
-Nie ruszaj moich rzeczy, rozumiemy się? A teraz chodź coś zjeść, nie puszczę Cię głodną. 
Obróciła się na pięcie i poszła do kuchni. Zastanawiała się co podać gościowi, pewnie nie jest wegetarianką. Otworzyła lodówkę i wytrzeszczyła oczy. Tak naprawdę nigdy nie spostrzegła, że poza sałatą nic więcej nie je. To dlatego miała problemy z organizmem. Otworzyła szafkę obok i na szczęście znalazła karton płatków śniadaniowych.
-Zjesz kukurydziane?-zapytała wskazując na pudełko.
-Tak, mogę. Ale nie chcę robić problemu.-odpowiedziała Nathalie.
-Spokojnie. Nie robisz.
W międzyczasie Steven zdążył wstać i się umyć. Przyszedł na śniadanie czysty jak łza. Usiadł na krześle obok Michelle i popatrzył na nią zdziwionym wzrokiem. Był pewien, że wczoraj nie było nikogo w domu.
-To jest Nathalie, moja kuzynka.-przedstawiła niechętnie dziewczynę.

-Cześć. Steven Adler jestem.-podał dłoń.
Michelle zajęła się przygotowaniem ciepłych napojów i krojeniem owoców do owsianki. Była przekonana, że Nathalie i chłopak nawet nie tkną papki, ale wolała się upewnić. Już miała się zapytać, gdy zauważyła, że jej gość i lokator nie zwracają na nią uwagi. Byli zainteresowani tylko sobą. Rozumiała, że chcą się poznać i tak dalej, ale to nie zmienia faktu, że są u niej w domu. Wrzuciła pokrojone owoce do owsianki i wyszła. Potruchtała do jej pokoju. Odłożyła miseczkę na biurko. Westchnęła głośno. Lubiła tego chłopaka, a teraz poznawszy koleżankę będzie tylko o niej ględził. Rozejrzała się po pokoju. Obok okna wisiało wielkie zdjęcie Johna Ronalda Reula Tolkiena. Piękne, czarno białe. Uwielbiała na nie patrzeć. Wtedy też przypomniało jej się o książce, którą trzymała rano Nathalie. Było to wydanie w skórzanej okładce z autografem. Dzieło było w tym domu już kilkadziesiąt lat. Popędziła więc do salonu, aby odłożyć przedmiot na szafkę matki, do pokoju Stevena. Stwierdziła, że jedzą jeszcze śniadanie i nie pukała. Szarpnęła klamkę i weszła do pokoju. A jednak! Byli tam, a chłopak obejmował Nathalie. Spojrzała tylko na nich i ze stoickim spokojem odłożyła książkę. Następnie podeszła do dziewczyny i rzekła:
-A mówiłam, nie ruszaj moich rzeczy.
Nathalie stanęła jak wryta. Michelle obróciła się i już miała wychodzić, ale zauważyła jak dziewczyna znów zaczyna przeglądać meblościankę. "A to menda!"-pomyślała.
-Tobie to można tysiąc razy powtarzać, a i tak nie zrozumiesz!-krzyknęła.
-Pomyśl lepiej o sobie.-odpowiedziała gardząc lekko panią domu.
-Ej! Ja tu nie mam nic do rzeczy. To książki mojej mamy i nie życzę sobie, żeby ktoś je ruszał.
-A bo co?-zapytała Nathalie nie przejmując się.
Stały w tamtym momencie na przeciwko siebie. Michelle już się zamachnęła, ale Steven stanął pomiędzy nimi i przyjął cios.
-Spokój. Nathalie, Michelle! Uspok...
Głośny dźwięk piosenki Metallici przerwał wypowiedź chłopaka. Mruknął "muszę odebrać i zostawił dziewczyny same. Mogły teraz zrobić wszystko.

1 komentarz:

  1. Ale sie narobiło :D czekam na następny rozdział bo nie mogę się już doczekać *o*

    OdpowiedzUsuń